Uczniowie klas pierwszych, przekraczając pierwszy raz tereny Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, wątpili zwykle w słowa klas starszych, jakoby następne siedem lat edukacji miało skończyć się w mgnieniu oka. Teraz, zasiadając przy stołach wraz z tegorocznymi absolwentami, świadomi tego jak mignął im wręcz ostatni rok, zdecydowanie zbyt krótki na tak kolosalną liczbę nowych doznań, powoli zdawali sobie sprawę z tego, że czas faktycznie płynął szybko i nieubłaganie. Oni jednak mieli w tej kwestii najmniej zmartwień - nie czekały ich jeszcze żadne ciężkie wybory i staże, nie czekała ich dorosłość i związane z nią obowiązki, wyniki egzaminów, odznaki prefektów w kopertach wraz z wyprawką na nowy rok szkolny, ani presja zdobycia pucharu Quidditcha. Te sprawy bowiem, w całej swej okazałości, Los postanowił ofiarować ich starszym kolegom. Zakończenie roku szkolnego było sprawą ciężką również ze względu na pożegnania. To dzisiaj miało rozpaść się kilka szkolnych romansów, a w wielu oczach już teraz widać było łzy rozstania z najlepszymi przyjaciółmi. Nie wszyscy dołączą przecież do reszty w roku przyszłym, a poza tym, ze względu na odległości pomiędzy domostwami poszczególnych uczniów, dla wielu z nich, szczególnie mugolaków, dwa miesiące wakacji oznaczały również dwa miesiące wyrwania ich ze świata magicznego, tak odległego od codzienności przy niemagicznych rodzicach. Duchy gawędziły wesoło z każdym, kto je zaczepił, a Irytek dzielnie ciągał za kiteczki krukonek, przerywając tylko po to, żeby rzucić w profesora Frasera suchym chlebem, kiedy ten próbował go w nieudolny sposób powstrzymać. Nauczyciele snuli już plany na zasłużone urlopy, a pani dyrektor spoglądała na wszystkich jedzących ostatnią w tym semestrze kolację. Wreszcie, stwierdziwszy, że nie ma już po co trzymać wszystkich w napięciu, otarła usta haftowaną chusteczką, spojrzała na puste krzesło nauczyciela obrony przed czarną magią i wstała, sprawiając tym samym, że ucichło wiele rozmów i żadna z tych, które się ostały nie wychyliła się ponad granicę dopuszczalnego szeptu. Fletcher stanęła spokojnie na przygotowanej wcześniej mównicy i ze względu na o wiele mniejszą siłę głosu niż jej poprzednicy - zwiększyła ją wpierw odpowiednim zaklęciem. (Hogwart, Wielka Sala) |