Nawiedzony dwór.

Przemierzając mroczne zaułki jednej z najstraszniejszych ulic w królestwie, można napotkać posiadłość, niemalże zupełnie taką jak wszystkie inne. Z zewnątrz nie wydawała się być specjalnie złowroga, nie było też żadnych oznak krwi, mrocznych kultów czy kości- była po prostu strasznie zaniedbana i to na tyle, aby skutecznie odstraszać wzrok zbyt ciekawskich przechodniów. Całe to odczucie znikało, kiedy ktoś tylko przekroczył próg. Całe lokum wyglądało na czyste. Nienaturalnie czyste, że aż wynaturzone. I mimo dużej ilości drzwi uciekającej tu i ówdzie, zaraz po przekroczeniu korytarza, dostępne dla oczu były tylko dwa pomieszczenia. To pierwsze, zupełnie nieskomplikowane okrągłe, masywne zawierające zgaszone ognisko i kilak przystawionych niechlubnie do ściany mebli. A wszystko po to, aby na jego środku ustawić wielką czarną trumnę, wypełnioną białym wygodnym materiałem. Kolejne pomieszczenie, znajdowało się z kolei tuż obok i było znacznie normalniejsze. Przypominało zwykłą wytworną sypialnie, nie odwiedzaną jednak od bardzo dawna, więc kto wie jakie sekrety mogła tak naprawdę skrywać. Tak samo jak komoda, albo pobliska szafa...